Na wigilię byli:
- Justyna z dziećmi. Nuno był chory i w ogóle go w święta nie było. Justyna przyszła krótko po chorobie i źle się czuła, nie miała węchu i smaku
- Ignacy
- Janek z Lesją i Anią
Menu wigilijne: (w przyszłym roku nauczyć się karpia w galarecie albo po żydowsku)
- zwykłe śledzie z niczym
- sałatka jarzynowa
- karpia przyniósł Janek (był niedosolony i nie odsączony z wody)
- pierożki kupione u Putki
- barszcz czerwony mojej roboty
- pyszny makowiec Justyny
- pyszny sernik z czymś
- pączki upieczone przez Justynę
Z powodu choroby nie było słodyczy Nuna.
Prezentów było akurat: ja dostałam od Janków śliczną miskę ceramiczną i dwie naturalne świece, od Jagody śliczną podstawkę ceramiczną.
Justyna i Nuno ode mnie po patelni i rondlu plus mała patelenka i ściereczki kuchenne.
Światek kapcie i fajny kubek do grzańca. Lesja dwie filiżanki. Janek książkę. Ignacy latarkę i coś tam jeszcze.
Jagoda elektryczna szczoteczka do zębów, kilka tomów Harrego Pottera i długopis z laserem. Jaśmina ubranka dla Barbie, globus – lampkę, grę 5 sekund kuchnia. Wszyscy od dzieci śliczne świece własnej roboty. Lutnia i Frida dostały po kości.
Na 1-szy dzień świąt byli:
- Justyna z dziećmi (bez Nuna)
- Tymek z Eweliną i Marysią
Menu świąteczne:
- pyszny pasztet (który upiekłam dużo wcześniej i zamroziłam)
- boczek pieczony w roladzie wyśmienity, pikantny
- indyk pieczony na gorąco z ziemniakami hasselback i żurawiną
- śledzie
- sałatka jarzynowa
- pasta jajeczna przyniesiona przez Tymków
- ciasto z kremem Justyny
- makowiec Justyny
- ciasto przyniesione przez Tymków
Indyka było 6 dużych ud, czyli dużo. Trochę dałam Ignacemu i Justynie (ale Uśmiechnięty nie przyszedł). Dla nas starczyło na dwa dni i jeszcze zostało do bigosu na Nowy Rok (zgodnie z planem).
Logistyka:
- Złote włosie anielskie się skończyło, trzeba kupić nowe.
- Jest dużo czerwonych jarzębinek i ozdóbek typu perełki, ale prawdę mówiąc jest zbyt mało zwykłych bombek, małych i dużych. Dokupić bombki.
- światełek są 4 rodzaje: krótki łańcuch lampek kolorowych, dłuższy białych. Te białe mają gruby, nieładny, podwójny kabel. Plus nowe niewypróbowane dwa łańcuchy lampek w kształcie gwiazdek.
NOWY ROK
W Sylwestra nic nie robiliśmy innego niż zwykle. Oprócz tego, że w południe smażyłyśmy faworki z dziewczynkami, które bardzo pomogły.
Wieczorem oglądaliśmy kolejne odcinki Narcos o Pable Escobarze. O północy jak zaczęli strzelać Lutnia się bała, wskoczyła pod stół w kuchni i nie chciała wyjść. O północy przyszły dzieci z Mią i Agatką (nocowanki), to trochę Lutnię pocieszyły. Kiedy poszły ja siedziałam do 1 w nocy w kuchni, bo ciągle był huk petard. A potem jak wszystko ucichło to bała się wejść do wiatrołapu, musiałam ją przemocą wciągnąć, żeby iść spać.
Zajadaliśmy się faworkami i pysznymi pączkami usmażonymi przez Nuna. Nuncie puńcie urządzały dla swoich znajomych Sylwestra.
W Nowy Rok pieczona kaczka i długi spacer z Lutnią. Plus bigos. A dla siebie na nowy rok zamówiłam zupowy catering Moniki Honory.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.