Za przyczyną rzekomej epidemii wirusa korona spędziliśmy święta wielkanocne 12 i 13 kwietnia 2020 w bardzo wąskim gronie. Nie było święconki. Pierwszego dnia, w niedzielę wielkanocną, była Justyna z Nunem i z dziećmi plus Ignacy, a w lany poniedziałek ten sam skład już bez Ignacego. W poniedziałek graliśmy w pokera!
Janek i Lesja nie przyszli, bo Lesja źle się czuła (przeziębiona).
Florek z Kasią i małą Kalinką są już w Niemczech i nawet nie mogliby przyjechać, bo granice są zamknięte.
Tymkowie pojechali do rodziców Eweliny, Michał wiadomo w Paryżu.
Światek miał na 15 kwietnia bilet do Paryża, ale loty są odwołane.
Trochę przekąsek (Justyny wegański pasztet, jajka nadziewane pieczarkami itp.), żurek i indyk plus ziemniaki Hasselback – hit.
W poniedziałek wielkanocny zrobiłam schab duszony w mleku – przepyszny, choć z pieczonym indykiem konkurować nie może.
Desery: pyszna pascha Justyny, pudding Nuna, dwa mazurki kupione w Qki oraz uwaga: faworki, które zrobiłam na prośbę dzieci, choć to nie karnawał. Dzieciaki pochłaniały faworki, w pierwszej kolejności. Jakby było więcej, to też by poszły jako pierwsze.
Z ciekawostek: była pyszna herbata po turecku. Graliśmy w pokera.
W nocy z poniedziałku na wtorek myszy przegryzły nam kabel od internetu. We wtorek Nuno nas poratował własnym urządzeniem PLC, które przesyła wifi bezprzewodowo.
Najnowsze komentarze