Chłodnik na botwince
Najszybszy i najlepszy chłodnik świata, żadnej przy nim roboty nie ma.
Pęczek botwinki, zwykle są to 3-4 małe buraczki wraz z liśćmi i łodygami, myję i siekam na kawałeczki ok. 1 cm. Duszę je, dobrze osolone, w garnku ok. 10 minut w minimalnej ilości wody (wody równo z botwinką, nie więcej).
Kiedy buraczki są miękkie zakręcam gaz, po czym dodaję dwie łyżki octu i dwie łyżki cukru i odstawiam do wystygnięcia. Mniej więcej po godzinie, kiedy botwinka w garnku wystygnie, dolewam 5-6 dużych kubków jogurtu / kefiru / zsiadłego mleka, mieszam dokładnie i ewentualnie doprawiam jeszcze solą i pieprzem. Wsypuję pół pęczka posiekanego koperku. Gotowe.
Teraz trzeba wstawić do lodówki na kilka godzin do schłodzenia (a najlepiej zrobić poprzedniego dnia). Musi być zimny jak piwo.
Przy podaniu można wrzucić na talerz posiekane jajko na twardo (ale niekoniecznie).
Podaję z młodymi ziemniaczkami okraszonymi słoninką plus koperek. Ziemniaczki najlepiej takie maleńkie, ugotowane ze skórką. Wystarczy, że umyjemy je pod kranem mocno pocierając je w dłoniach o siebie, wtedy są czyste i bez piasku. Nazywamy je „mini kartofelkami”, bo są maleńkie. I wcale niełatwo je dostać, a nie trzeba skrobać i nie ma roboty. Zresztą dużych młodych ziemniaków też nie ma potrzeby skrobać, ale te maleńkie są szczególnie smaczne.
Z tego wychodzi mi duży garnek chłodnika, na kilka osób.
Najnowsze komentarze