Ile kucharek tyle botwinek! Bywają botwinki bez mięsa i na mięsie, z ziemniakami i bez ziemniaków, z samymi młodymi buraczkami bez łodyg i z całymi łodygami. Niektórzy nie dodają do botwinki śmietany. Albo dodają jajka gotowane na twardo.
Moja botwinka jest wsioska i zgrzebna. Wrzucam do garnka kurczaka (całego lub kawałki zależnie od planowanej ilości zupy) z zielem angielskim, liśćmi laurowymi i podpaloną na gazie cebulą, która dodaje smaku wywarowi z mięsa (plus sól i pieprz oczywista). Kiedy mięso jest miękkie dorzucam włoszczyznę częściowo pokrojoną w kostkę (niepokrojone duże części potem wyjmuję i zużywam do czegoś innego).
Po kilku minutach gotowania z włoszczyzną kurczaka wyjmuję – jest już bardzo miękki – i wrzucam buraczki pokrojone w kostkę jak leci, z posiekanymi całymi łodyżkami i liśćmi. Daję odrobinę octu, żeby zachować żywy buraczany kolor. Na koniec dużo kopru i przyprawiam octem lub sokiem z cytryny i cukrem. Zaprawiam śmietaną. Mięso dzielę na mniejsze kawałki i wrzucam z powrotem do zupy, bo to danie jednogarnkowe, drugiego dania nie będzie.
No i właśnie widać na zdjęciu, że kolor się nie bardzo zachował (po dodaniu śmietany), ale trudno.
Najnowsze komentarze